Trochę mnie nie było, ale to nie znaczy, że nic nie dziergałam, wręcz przeciwnie.
Nawiązałam romans z szydełkiem i makramą, szkoda, że dzień nie jest dłuższy i nie mam 4 rąk.
Dzisiaj, przedstawiam moje pierwsze sutaszowe kolczyki. Zawsze podziwiałam je na wystawach myśląc, że to musi być strasznie trudne i nie dam rady.
Dzięki Oli, która opowiadała o swoich kolczykach postanowiłam spróbować.
Okazuje się, że nie taki sutasz straszny. Jak na moją pierwszą przygodę z nitką i sznurkiem z efektu jestem całkiem zadowolona.
Była jeszcze 3 para kolczyków, ale zmieniła właścicielkę przed zrobieniem zdjęć.
Jako, że sznurków i koralików w mojej szufladzie dostatek pojawią się kolejne :)